Dziecko nie „widzi” emocji, ale je odczuwa
Wielu rodziców mówi: „nie chcę, żeby widział, że jestem zmęczona”, „uśmiecham się, żeby nie czuł, że płakałam”.
To odruch pełen miłości, ale neuropsychologia ma jedną prawdę, którą warto przyjąć z czułością: niemowlę nie potrzebuje, byś była spokojna zawsze, ono potrzebuje, żebyś była prawdziwa.
Już od pierwszych dni życia dziecko czyta ciało rodzica z niezwykłą precyzją. Nie słowami, lecz przez rytm oddechu, napięcie mięśni, ton głosu, mimikę, a nawet temperaturę skóry. W literaturze naukowej ten proces określa się mianem neurofizjologicznej współregulacji (co-regulation). Twój układ nerwowy i układ nerwowy dziecka pozostają w stałym dialogu poprzez dotyk, zapach, głos i rytm ruchu.
Co na ten temat mówią badania
Stephen Porges, twórca teorii poliwagalnej, pokazuje, że dziecko odbiera bezpieczeństwo przez tzw. „neuralny system zaangażowania społecznego”. Jego najczulszy czujnik to… Twoja twarz i ton głosu. Gdy jesteś napięta, nawet jeśli mówisz spokojnie, twoje mikromięśnie mimiczne wysyłają inny komunikat.
Allan Schore, neuropsycholog rozwoju emocjonalnego, opisuje, że w pierwszym roku życia kształtuje się tzw.prawa półkula przywiązania, dziecko nie interpretuje słów, lecz odczuwa emocjonalną atmosferę relacji.
Daniel Siegel w koncepcji „parental attunement” (rodzicielskiej wrażliwości) pisze, że autentyczność rodzica to najważniejszy czynnik budujący bezpieczne przywiązanie, dziecko nie potrzebuje „uśmiechniętej maski”, tylko obecności, nawet jeśli towarzyszy jej smutek czy zmęczenie. Dziecko nie potrzebuje perfekcyjnego nastroju.
Potrzebuje emocjonalnej spójności, tego, by to, co czujesz, było zgodne z tym, co pokazujesz. To daje mu jasny sygnał: „moja mama jest przewidywalna i prawdziwa”. Jeśli więc jesteś zmęczona…to nie znaczy, że robisz coś źle.
To znaczy, że Twoje ciało właśnie daje Ci znać, że potrzebuje regulacji. Zmęczenie nie jest sygnałem słabości. Jest informacją, taką samą, jak płacz niemowlęcia.
Tylko że tym razem to Twoje ciało prosi o ukojenie i właśnie w tym momencie zaczyna się prawdziwe rodzicielstwo oparte na autentyczności, tam, gdzie uczysz się widzieć swoje potrzeby z taką samą czułością, z jaką widzisz potrzeby swojego dziecka.
Co dziecko „czyta” z Twojego zmęczenia
Dziecko nie analizuje, że jesteś niewyspana. Ono odbiera rytm Twojego napięcia, Twoje serce bije szybciej, jego też. Twój głos staje się krótszy, sztywniejszy, jego ciało również się napina.
A kiedy Ty weźmiesz jeden głęboki wdech, Twoje serce zwolni, a jego serce odpowie tym samym rytmem, to neurobiologia więzi.
W badaniach Ruth Feldman z Uniwersytetu w Tel Awiwie pokazano, że rytm serca matki i dziecka synchronizuje się podczas kontaktu skóra do skóry i w czasie karmienia.
Autentyczność to też umiejętność mówienia „stop”
W kulturze, w której „dobra mama daje z siebie wszystko”, zapominamy, że wyczerpanie nie jest oznaką oddania, tylko dysregulacji. A dziecko nie potrzebuje bohaterki, potrzebuje regulującej się kobiety. Takiej, która potrafi powiedzieć: „Jestem zmęczona, potrzebuję chwili ciszy, żeby potem wrócić do Ciebie z nową siłą”, kiedy Ty siebie słyszysz, dziecko czuje się słyszane.
Mikroregulacja, czyli jak wracać do siebie w realnym życiu
Nie w idealnych warunkach.
Nie na urlopie.
Tylko między karmieniem a usypianiem, w cichym „pomiędzy”.
- Zatrzymaj wzrok na jednym punkcie, zanim zareagujesz.
To daje mózgowi sekundę na „reset reaktywności, wracasz z odruchu do wyboru.
- Zauważ temperaturę swojego ciała.
Czy jest Ci zimno, czy gorąco?
To prosty sposób, by wrócić do zmysłów, a nie do myśli.
- Dotknij czegoś miękkiego.
To może być koc, włosy dziecka, własne ubranie.
Dotyk aktywuje układ przywspółczulny, ten sam, który odpowiada za poczucie bezpieczeństwa.
- Nie uciekaj od emocji, nazwij je.
„Czuję napięcie”, „czuję frustrację”, „czuję smutek”.
Nazwanie emocji przesuwa aktywność mózgu z ciała migdałowatego do kory przedczołowej – to jak przełączenie z alarmu na analizę.
Dziecko potrzebuje Ciebie, nie Twojej maski. Nie potrzebuje mamy, która zawsze się uśmiecha. Potrzebuje mamy, która wraca do siebie, kiedy się gubi. Twoje zmęczenie nie niszczy więzi. Brak kontaktu z własnym ciałem już tak, bo to z Twojego ciała dziecko czerpie informację o świecie:
„Czy świat jest przewidywalny?”, „Czy emocje są bezpieczne?”, „Czy można czuć i nadal być kochanym?” Za każdym razem, gdy zamiast udawać spokój, wracasz do siebie, uczysz dziecko czegoś, czego nie da się nauczyć słowami: że emocje są po to, by nas prowadzić, a nie po to, by się ich bać. Czasem najlepszą regulacją jest… przyznanie się do chaosu
Nie musisz zawsze wiedzieć, co robić. Nie musisz mieć planu, perfekcyjnego rytmu ani „idealnej reakcji”. Twoje dziecko nie potrzebuje podręcznika, potrzebuje człowieka.
I to właśnie Twoja prawda w chaosie staje się dla niego kompasem.
„Mamo, nie bój się być prawdziwa, bo tylko wtedy nauczę się ufać sobie.”
Emilia Adamczyk