DOSTAWA I EBOOK GRATIS OD 299ZŁ!

Język
POŁOŻNA RADZI: MIGAĆ CZY NIE MIGAĆ? NAUKA JĘZYKA MIGOWEGO NIEMOWLĄT
POŁOŻNA EMILIA ADAMCZYK EMILYMED.PL: MIGAĆ CZY NIE MIGAĆ? NAUKA JĘZYKA MIGOWEGO NIEMOWLĄT

MIGAĆ CZY NIE MIGAĆ? NAUKA JĘZYKA MIGOWEGO NIEMOWLĄT  

Frustrujące, prawda? Mały Ignaś gestykuluje jak oszalały, domagając się jakiegoś przedmiotu, a rodzic nie ma bladego pojęcia, o co mu chodzi. Ciężarówka? Nie. Cymbałki? Nie. Przytulanka? Nie, nie. NIE! Malec wygląda na przybitego tym brakiem zrozumienia i wybucha nieutulonym płaczem. Gdyby mógł powiedzieć, czego chce, co czuje i o czym myśli! Powiedzmy jednak, że to możliwe i że Ignaś może porozumieć się z rodzicami - nie słowami, to prawda, ale znakami, gestami i wyrazem twarzy, które oboje potrafiliby zrozumieć. Nie, nie, nie swoim tajemniczym, niejednoznacznym językiem sygnałów, którym posługują się wszystkie dzieci na świecie, lecz językiem bardziej precyzyjnym i naukowym. Istnieje na to sposób. 

Jak dowiedziono wcześniej, miganie z dziećmi ma korzystny wpływ zarówno na maluchy z zaburzeniami słuchu, jak i na te z deficytem rozwojowym. Ostatnio jednak coraz większą popularność zyskuje twierdzenie, że wychodzi na dobre wszystkim dzieciom.

W ciągu ostatnich kilku lat wyraźnie wzrosła na świecie popularność książek dla rodziców chcących porozumiewać się ze swoim pociechami za pośrednictwem znaków. Choć narzędzia te niewątpliwie są pomocne, wywołują mieszane uczucia. Z jednej strony ich zwolennicy powołują się na przykłady dowodzące, że miganie ma korzystny wpływ na rozwój maluchów, z drugiej strony przeciwnicy argumentują, że rosnąca sprzedaż gadżetów i wzrost zainteresowania kursami prowadzi do komercjalizacji czegoś, co od tysięcy lat było obecne w życiu dzieci i co umacniało ich więź z rodzicami. Ich zdaniem wprowadzenie pewnego pośrednictwa nie wyjdzie dzieciom na dobre, ba, ma wręcz niekorzystny wpływ na ich rozwój.

Dzieci wychowane w różnych kulturach spontanicznie wykorzystują gesty rąk w procesie komunikacji, by przekazywać za ich pomocą myśli i koncepcje. Tę prawidłowość odkryła Susan Goldin-Meadow z Uniwersytetu Chicago podczas badań prowadzonych nad dziećmi niesłyszącymi. Wybrała dziesięcioro maluchów z Ameryki i czworo z Tajwanu - wszystkie były głuche od urodzenia. Ich słyszący rodzice świadomie zrezygnowali z nauki języka migowego, chcąc, by ich pociechy opanowały mowę oraz technikę czytania z ust.  

Mimo to dzieci odczuwały tak intensywną potrzebę ,,rozmowy", że same opracowały własny system znaków i gestów. Co ciekawe, wymyśliły sposób oznaczania nie tylko przedmiotów i ludzi, ale również uczuć i emocji, takich jak smutek. Za nim ukończyły piąty rok życia, posługiwały się już ciągami znaków i konstruowały za ich pomocą zdania z wykorzystaniem własnej gramatyki. Komunikowały się równie sprawnie, jak ich rówieśnicy korzystający z mowy.

Teorie twórców warsztatów i kursów dotyczące migania różnią się oczywiście szczegółami, jednak badania dowiodły istotnych podobieństw. Wszystkie utrzymują, że miganie z dziećmi ma korzystny wpływ na ich rozwój, umacnia więź między rodzicami a dziećmi i redukuje u dzieci niekorzystne zachowania, wynikające z ich poczucia frustracji. Część wniosków pokazuje, że miganie wpływa też korzystnie na intelekt dziecka, a co więcej, ma dla rodziców nieodparty urok, bo pozwala im zajrzeć w głąb umysłu malucha, zanim zacznie mówić.

Na pierwszy rzut oka możliwość porozumiewania się z dziećmi za pośrednictwem znaków wydaje się oczywista. Skoro wiemy, że dziecko raczkuje, zanim nauczy się chodzić, zakładamy również, że zanim posiądzie umiejętność formułowania słów ustami i językiem, potrafi komunikować się z otoczeniem kilkoma prostymi gestami. Bez wątpienia więc dzieci opanowują najpierw sztukę porozumiewania się z rodzicami za pośrednictwem gestów, a dopiero potem udaje im się to samo wyrazić werbalnie. Nie to jest jednak przedmiotem dyskusji.

Wielu zwolenników metody migania odpiera zarzut dotyczący jej szkodliwości, argumentując, że wybór określonego systemu znaków jest dla obu stron korzystny i pozwala uniknąć nieporozumień. Co więcej, ponieważ znaki mają charakter formalny, może nauczyć się ich każdy, to zaś oznacza, że z dzieckiem komunikują się nie tylko rodzice. Mimo to krytycy nie ustępują. Część programów warsztatów migania oparto jedynie na incydentalnych wydarzeniach, a inne powołują się na korzyści osiągnięte w istocie innymi metodami. Badań nad miganiem przeprowadzono niewiele i dotyczą one malej grupy dzieci, dobranych pod kątem określonych kryteriów, co powoduje, że ich wyniki są stosunkowo mało wiarygodne i nie znajdują potwierdzenia na szerszym polu. Nie znaczy to oczywiście, że zwolennicy migania się mylą i że miganie nie wywiera żadnego pozytywnego wpływu na maluchy.

Możliwe, że ewentualne korzyści dla rozwoju dziecka wynikają ze zwiększonej komunikacji werbalnej, częstego kontaktu wzrokowego rodziców z dzieckiem i poświęcania mu uwagi.

Jeśli macie ochotę nauczyć dziecko migania, ale nie wiecie, od czego zacząć, przyjrzyjcie się

Ruch zwolenników migania zaczął się od książki dr Lindy Acredolo i dr Susan Goodwyn zatytułowanej Miganie, czyli jak rozmawiać z dzieckiem, zanim zacznie mówić.

Ażeby zrównoważyć hurraoptymistyczne poglądy obu pań i poznać bardziej sceptyczne opinie, warto sięgnąć po książkę dziennikarki Pameli Paul Rodzicielstwo. W bardzo mocnych słowach jej autorka dowodzi, że współczesne rodzicielstwo przypomina biznes, i bardzo krytycznie odnosi się do komercjalizacji wszystkiego, co się z nim wiąże, w tym także do nauki migania.

Innymi słowy, naukowcy nie pokusili się o ostateczne rozstrzygnięcie, wiedząc, że brakuje im dowodów i obiektywnych wyników badań. Ponieważ jednak miganie nie wywiera niekorzystnego wpływu na rozwój dziecka, warto potraktować je jak jeden z elementów porozumiewania się z malcem, nie zastępując nim w żadnym razie komunikacji werbalnej. Dlaczego? Dlatego że nie istnieją niepodważalne dowody na jego skuteczność.

 

Emilia Adamczyk

 

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl